To czy gospodarka jest dla władzy priorytetem okaże się jeśli zmienią się w Polsce relacje między administracją a przedsiębiorcami. Potrzebny jest powrót do idei swobody działalności gospodarczej. Taką rolę ma spełnić nowa ustawa prawo przedsiębiorcy.
Istnieją przynajmniej siedemdziesiąt dwie bariery, jakie przeszkadzają Firmom w rozwoju – wyliczyła Fundacja Republikańska. Przestawiła je podczas dyskusji na temat barier i zagrożeń prowadzenia działalności na rzeszowskim Kongresie Gospodarczym 590.
– Gdy przedsiębiorstwo już okrzepnie, z mikro przeistoczy się w małe, czyli zatrudni dziesiątego pracownika to musi – bo wymaga od niej tego prawo – zatrudnić albo specjalistę do spraw BHP, albo wynająć zewnętrzną firmę, która będzie dbała o bezpieczeństwo w zakładzie. I nie ma znaczenia branża: czy jest to budownictwo, czy usługi księgowość albo IT – podał jako przykład nadmiernej i kosztownej biurokracji Rafał Momot z Fundacji Republikańskiej.
W raporcie znajdują się rekomendacje z propozycjami rozwiązań zagmatwanych sytuacji. Jednak jak zaznaczył sednem administracyjnych i prawnych bolączek jest filozofia, jaka towarzyszy kontaktom administracja – przedsiębiorca.
– Prawo bywa nielogiczne, jest niespójne, specjalnie administracja zostawia w nim „ furtki” by potem „docisnąć” biznes – mówił Rafał Momot.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Pracodawców i Przedsiębiorców zapytany, czy i kiedy może zmienić się sposób traktowania biznesu przez administrację odpowiedział pół żartem, pół serio, że jeśli udało się dokonać cudu, czyli wyprowadzić wojska radzieckie z Polski, to powinno się udać przywrócenie swobody gospodarczej. Wydaje się boowiem, że naprawa ustawy o podatku VAT jest prostsza niż wyprowadzenie wojsk. Już poważnie dodał jednak, iż dla żadnej z poprzednich ekip władzy gospodarka nie była priorytetem.
– Jeśli by była, to powinniśmy zlikwidować konflikt pomiędzy państwem, a obywatelami. Patriotyzm gospodarczy polega na stworzeniu warunków prawnych do funkcjonowania biznesu takich samych jak w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, a nie na wieszaniu bilbordów „kupuj polskie” – mówił Cezary Kaźmierczak.
Mariusz Haładyj, wiceminister rozwoju, odpowiedzialny za przygotowanie 100 ułatwień dla biznesu (pakietu deregulacyjnego) przyznał, że niekiedy czuje się jak pod pręgierzem – piętnowany z dwóch stron. Gdy przedstawia rozwiązania w rządzie, to słyszy utyskiwania ministerstw. Gdy rozmawia z przedsiębiorcami – zbiera cięgi za całą administrację.
– Nie jest tak, że nic się nie zmienia w kontaktach urząd – przedsiębiorca, ale zmian jest wciąż za mało. Po to by zmienić podstawy relacji urzędnik – przedsiębiorca, trzeba wrócić do idei wolności gospodarczej. Potrzebne jest prawo przedsiębiorców, w którym zapisane będą ogólne ramy, a nie kazuistyczne przepisy – tłumaczył wiceminister. Taka ustawa może być lekiem na rozdrobnienie prawa, tworzonego dotąd, jak zaznaczył Haładyj, „od strony biurka urzędnika”.
– Chcielibyśmy, by Prawo przedsiębiorców było taką klamrą, rodzajem karty praw przedsiębiorcy – dodał wiceminister rozwoju i podkreślił, że równie ważne jak tworzenie prawa jest jego stosowanie.
Lidia Marcinkowska, konsultant oraz trener biznesu, partner w Agencji PR Neuron, przypomniała, że prawo gospodarcze jest tak skomplikowane, iż mikroprzedsiębiorcy często go nie znają. – Są skazani na to co powie urzędnik – mówiła Lidia Marcinkowska. Zwróciła też uwagę na rolę edukacji.
– W polskiej szkole od pierwszej klasy promowane są grzeczne dziewczynki. To w przyszłości perfekcyjny pracownik korporacji, ale nie przedsiębiorca. Takimi będziemy przedsiębiorcami, jaką będziemy mieli edukację – dodała Marcinkowska.