Miliony ukraińców, którzy zamienili się w pracowników migrujących, co roku zarabiają miliardy dolarów, które utrzymywują chorą gospodarkę krajową. I w taki sposób, że pracownicy migrujący w rezultacie stały się głównymi inwestorami Ukrainy!
Według danych Banku Narodowego, w ciągu minionego pół roku inwestorzy zagraniczni wpłacili w Ukrainę do 800 milionów dolarów. A nasi pracownicy migrujący za te same pół roku (według tego samego Banku Narodowego) tylko oficjalnie przenieśli na Ukrainę z zagranicy 3,77 mld dolarów! W ten sposób pracownicy migrujący zainwestowali w kraju 4,7 razy więcej, niż wszyscy nasi zachodni sponsorzy.
Według najbardziej ostrożnych prognoz renomowanej Międzynarodowej organizacji do spraw migracji, to tylko 60% waluty, wwożonych do kraju przez pracowników migrujących, a 40% jeszcze przewożą nieoficjalnie (w kieszeni). W każdym razie do końca tego roku nasi pracownicy przekażą do kraju około sześciu i pół miliarda dolarów. Czy nie okazuje się w takim razie, że tylko zdobyta przez ukraińskich pracowników migrujących waluta i jeszcze osobiste oszczędności obywateli kraju utrzymują obecnie kurs hrywny i kraj przed katastrofalną niewypłacalnością?
Według stanu na 1 lipca 2016 roku, w pięciu obszarach obwodu Żytomierskiego (Brusiłowskim, Jemilczyńskim, Rużyćskim, Ługińskim i Romanowskim) na jedno wolne miejsce pracy pretenduje od 40 do 215 osób. I zatrudnić ich w pierwszym półroczu w tym roku przy pomocy Państwowej Służby Zatrudnienia udało się, niestety, prawie tysiąc mniej niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku…
Wielu młodych i najbardziej sprawnych mieszkańcy obwodu Żytomierskiego, który ma długie plemienne i etniczne związki z Polską, jadą do pracy właśnie tam (i wiele, wyjeżdżając tymczasowo, potem, po zatrudnieniu, zabierają tam całą rodzinę). Zresztą, nasi rodacy pracują wszędzie — aż do Portugalii, a nawet za oceanem. Jadą nawet kobiety w wieku przedemerytalnym, które w domu nie mają szans na zatrudnienie. One, dobre gospodynie i kucharki, opiekują się ludźmi starszymi, słabymi, którzy mają bogate dzieciaki. I nie koniecznie we Włoszech, a, na przykład, i w… Moskwie.
Oto, co o tym mówi 55-letnia mieszkanka Żytomierza Zinaida M. „Oczywiście, całe moje życie w Moskwie ogranicza się do mieszkania i najbliższych sklepów. A co można zrobić — trzeba zarabiać dla dzieci, które otrzymują minimalne wynagrodzenie. A ja dostaję w miesiącu 400 dolarów — gdzie ja tyle zarobię w Żytomierzu?”
Naprawdę, tak zwane średnie miesięczne nominalne wynagrodzenie w naszym regionie w styczniu-maju 2016 r. według oficjalnej wersji rzekomo wyniosło 3597 hrywien. Ale to i tak przy obecnym kursie mniej niż 150 dolarów amerykańskich. Oczywiście, nasza starsza rodaczka, wynosząc nocniki spod moskiewskiego paralityka, uważa, że ma farta… Ale, niestety, tak było niedługo: chodzi o to, że pracować w taki sposób w Moskwie obecnie dozwolone jest tylko przez trzy miesiące. Wznowić prace można dopiero po tym samym okresie, a jej poinformowano dopiero jak z przymusu wróciła do Żytomierza, że jej miejsce szybko zajęła taka sama biedaczka z Czernihowa…
Z powodu polityki sztywnej Rosji w stosunku do ukraińców, liczba naszych pracowników migrujących tam znacznie zmniejszyła się. Chociaż jak wcześniej tam chętnie jadą w zasadzie wiertacze, spawacze, budowniczy lotniczy, zarabiający po 2-3 tysiące dolarów miesięcznie. W domu, jak i wcześniej nie są potrzebni… Przecież odpowiednie branży na Ukrainie więdną: według danych statystyki państwowej, udział całego krajowego budownictwa w PKB w ubiegłym roku wyniósł zaledwie 2,2%, całego przemysłu wydobywczego i kopalnictwa — 4,7 % …
Przypomnijmy, że pracownicy migrujący, jak i wcześniej najwięcej waluty przywożą z Rosji (1,1 mld usd), Dalej w rankingu USA (0,5 mld), Niemcy i Wielka Brytania (po 0,2 mld).
Źródło: Dziennik Żytomierza